Aktualna sytuacja zakupowa w polskiej
armii wygląda tak, jakby duży chłopiec, dla przykładu nazwijmy go Mariuszkiem,
wpadł do ekskluzywnego sklepu z zabawkami i kupował, kupował, kupował. Po co
takie? Po co tyle? Kto i gdzie będzie się nimi bawił? Kto je zatankuje i
naprawiał będzie? To już dla rozochoconego chłopca wydaje się mniej ważne i
rozważne. Kupuje to, na co namawiają sprzedawcy i co chcieliby mieć koledzy w
mundurach z lampasami. Kupuje tym łatwiej, że rodzinny księgowy grosza mu nie
żałuje, gdyż wie, że żyjący w strachu przed groźnym niedźwiedziem krajanie za
wszystko zapłacą, w końcu nie mają wyboru. Skala zakupów dokonanych i tych
zapowiadanych jest zaiste olbrzymia, a ceny i tempo zawrotne. Sprzęt też z
wysokich półek, czyli mający wysokie wymagania w stosunku do obsługi, serwisu
czy infrastruktury. Wyszkolenie kadry, budowa baz, systemów logistyki oraz
sprawnego serwisu musi trwać i kosztować? Czy zdążymy z przygotowaniami nim
zamówiony sprzęt przybędzie, czy jak zwykle w kraju nad Wisłą zapanuje bałagan
i zapinanie wszystkiego na ostatni, zwykle z prowizoryczną pętelką i dopiero za
pięć dwunasta? Zwykle się udaje, to tym razem też pewnie jakoś będzie. Czy nas
na to będzie stać? To już chyba problem dla kolejnej ekipy rządzącej. Czy
wreszcie wszystko to jest nam niezbędne tak na gwałt i na taką skalę? Myślę, że
ta biegunka zakupowa nie jest nam aż tak potrzebna. Służy natomiast kilku
grupom interesu. Oczywiście producentom sprzętu, dostawcom wyposażenia i
późniejszym serwisantom. Nie mniej korzystne jest dla polityków, którzy każdy
kontrakt wielokrotnie otrąbiają jako wielki sukces. Im większa wartość
kontraktu, tym większy. Dla generalicji jest to zwiększenie liczby podwładnych,
etatów, ciepłych posadek do kolegów królika, słowem korzyści materialnych,
niematerialnych no i oczywiście prestiżu. Dla obywateli potencjalnie też, gdyż
powinni czuć się bardziej bezpiecznie w swoim kraju, z silną nowocześnie i
licznie uzbrojoną armią. I tak zapewne będzie, o ile wszystko uda się na czas
zorganizować, a budżet te manewry wytrzyma. Rodzi się jednak pytanie, czy
realne zagrożenie, na które odpowiedzią są te ekspresowe zakupy, wystąpi tak
szybko. Czy procesu nie można rozłożyć na kilka lat więcej i przeprowadzić go w
sposób bardziej przemyślany, zorganizowany i rozsądny? Niestety środki masowego
rażenia bombardują nas codziennie zapowiedziami różnych person ze wschodu, że
Polska będzie następna po Ukrainie i to już niedługo. Ile jest w tym prawdy, a
ile partykularnych interesów walczących stron? Dla Ukrainy przekonanie
społeczeństw zachodu, że na ich kraju się nie skończy jest warunkiem koniecznym
utrzymania wsparcia armii i państwa przez kraje zachodu. A u nas nikt się nie
zastanawia, lub boi się mówić głośno, czy armia która tak słabo radzi sobie na
Ukrainie jest w stanie jeszcze kogoś skutecznie zaatakować, a tym bardziej
państwo z NATO. Jeśli jednak Rosjanie będą aż tak zdeterminowani, to zapewniam
że nie zabraknie im też determinacji by użyć broni o większej mocy. A wówczas te
nowo kupione zabawki jak i cała reszta pójdą w … . Dla Rosji zaś każdy niepokój
wśród żyjących w dobrobycie obywateli Zachodu, każdy nierozsądnie, w pospiechu
wydany miliard, czy w ogóle osłabianie ekonomii potencjalnych przeciwników
stanowi kapitał większy niż kokosy zbijane na sprzedaży gazu i ropy. Dlaczego?
Ano dlatego, że pieniądze wydane na zbrojenia, zwłaszcza te kupowane drogo z
zagranicy, poważnie obciążają budżety pogrążających się coraz szybciej w
kryzysie gospodarczym krajów. Zamiast wspierać marznących i niedożywionych
obywateli rządy kupują horrendalnie droga broń – idealny przepis na niepokoje
społeczne, przełomy polityczne, a może nawet małe rewolucje. Tu każdy dzień
pracuje na konto lokatorów Kremla.
Top 5 magazynu:
1. KAI T-50
Golden Eagle / FA-50 Fighting Eagle. Samolot
T-50 był jednym z faworytów polskiego przetargu na samolot LIFT, który z wielu
względów nie doszedł do szczęśliwego finału. Dzięki działaniom promocyjnym
koncernu KAI historia powstania samolotu oraz pierwsze lata jego użytkowania
były szeroko opisywane w polskiej prasie branżowej, w czym miałem zresztą swój
skromny udział. Teraz jak feniks z popiołów odrodził się jako FA-50 jako
bezkonkurencyjny nabytek polskiej armii. Częściowo w skromniejszej, standardowej
na dzień dzisiejszy wersji Block 2, a w przeważającej ilości w docelowej,
dedykowanej naszemu lotnictwu, najnowocześniejszej wersji FA-50PL. Już ponad
dwudziestoletnią historię samolotu prezentuje w swoim artykule L.A. Wieliczko.
Jak zawsze porządnie.
2. Tupolew Tu-22. Ta oryginalna w swoim układzie
konstrukcyjnym maszyna na pewno zasługuje na bliższe poznanie, głównie jako
jedna z dróg rozwoju, jakie stały przed konstruktorami dużych odrzutowców
naddźwiękowych. Pomimo wielu zalet z zakresu aerodynamiki i pięknej sylwetki
niczym rasowy myśliwiec, Tu-22 okazał się być ślepą uliczką. Samolot nie
odniósł sukcesu w służbie w ZSRR, a za granicę sprzedano tylko nieliczne z 306
wyprodukowanych maszyn. Z artykułu dowiedziałem się kilku ciekawych, nie spotkanych
wcześniej rzeczy. Fajnie też, że zamieszczono tabele z danymi technicznymi oraz
produkcją samolotów rozbitą na lata oraz wersje. Ciekawym uzupełnieniem bogatego
zestawu zdjęć jest barwna plansza z sylwetkami samolotu.
3. Boeing (MDC)
C-17A Globemaster III. W drugiej
części artykułu Autor przedstawia historię eksploatacji tych pękatych olbrzymów
w poszczególnych państwach. Co ciekawe z pośród ponad dwustu pięćdziesięciu
intensywnie eksploatowanych maszyn w katastrofie utracono tylko jedną i to w trakcie
treningu pokazów, a nie normalnej eksploatacji, co dobrze świadczy zarówno o
konstrukcji, jak i wyszkoleniu załóg.
4. Challenge
1932. 90 lat legendy Żwirki i Wigury. Od
chwili tragicznej śmierci lotników, legenda Żwirki i Wigury ma się dobrze, a nawet
coraz lepiej, zwłaszcza od kiedy święto lotnictwa przypada w rocznicę ich
wielkiego sukcesu. Napisano o nich chyba już wszystko. Jednak w 90-tą rocznicę
zwycięstwa oraz tragicznej śmierci artykułu o nich nie mogło zabraknąć. W
zwięzły i ciekawy sposób najważniejsze fakty związane z tą legendą przedstawił
w zgrabnym artykule Andrzej Olejko. Przy okazji Święta Lotnictwa i tragicznych
losów naszych bohaterów warto by się było zastanowić, dlaczego bardziej czcimy
bohaterów martwych, niż tych którzy są jeszcze pośród nas. Temat ten zainspirował
mnie do nieco smutniejszych przemyśleń, które zawarłem w sąsiednim wpisie.
5. Wojna powietrzna nad Ukrainą 24 czerwca – 23 lipca 2022. Temat mocno
spowszedniał, tym bardziej, że działania lotnictwa rosyjskiego nie są już tak
spektakularne, a straty tak wysokie jak na początku najazdu na Ukrainę. Także
lotnictwo obrońców goni resztkami sił. W opisywanym okresie mniej jest też
ciekawych zdjęć, zwłaszcza rosyjskich wraków, a opis coraz bardziej opiera się
na siłą rzeczy suchych komunikatach wojennych, głównie publikowanych przez agresora.
Przytłaczają liczby atakowanych w danym dniu celów. W porównaniu z
osiągnięciami bojowymi obu stron nie przedstawiają one armii agresora w zbyt
korzystnym świetle w zestawieniu z bohaterskimi obrońcami nieba, wody i lądu
Ukrainy.
Powiązane wpisy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz