To,
co było od dłuższego czasu do przewidzenia, staje się faktem. Dni Ukrainy jaką
znamy z ostatnich trzech dekad są policzone. Spodziewana i raczej nieunikniona wiosenna ofensywa
rosyjskiego najeźdźcy diametralnie zmieni układ sił na froncie oraz w Europie.
Globalne skutki zależne będą od tego jak szybko i daleko posuwać się będzie
agresor. Geograficznym kryterium oceny będzie Dniepr, a czasowym wybory do
Europarlamentu. Tak, nie wybory prezydenckie w USA, gdyż one zmienią układ sił –
prawdopodobnie – dopiero po wiosenno-letnim sezonie
wojennym, podczas którego dalsze losy naszej części kontynentu rozstrzygną się
definitywnie. Do listopada układ figur i pionków na europejskiej, a zapewne i
globalnej szachownicy będzie już zupełnie inny. Już dziś wyraźnie widać, że
kolejne ruchy zachodu wobec Kijowa mają na celu bardziej przygotowanie się do
nowego rozdania niż wzmocnienie ukraińskiej armii, którą pomimo dzielności
walczących tam ludzi, politycy już dawno spisali na straty. Na 100% nie mają zaś
na celu wspierania, coraz bardziej niewygodnego, nieobliczalnego i bezczelnego
szefa i całej kijowskiej ekipy. Nie jest bowiem dziełem przypadku, że
Amerykanie, w wygodny dla siebie sposób, zablokowali ponad 65 miliardów dolarów
pomocy dla Ukrainy, by bezużytecznie nie utopić ich w błoto, dosłownie w
stepowe błoto. Choć pewnie nie w całości. Duża część spoczęła by przecież w
bagnie skorumpowanych powiązań przenikających ukraińskie nibypaństwo. Przez
ostatni rok, jak domek z kart rozpadł się mit sprawnych, szlachetnie i
profesjonalnie zarządzanych struktur państwowych, których reformowanie
przybliżałoby je do standardów zachodniego, demokratycznego państwa prawa. Nic z
tych rzeczy. Nowa władza nie tylko w sposób mało efektywny (to taki eufemizm)
wykorzystała dostarczoną pomoc, to jeszcze ciągle żąda więcej i więcej:
pieniędzy, amunicji, czołgów, rakiet, samolotów … . Zachodu jednak na tak
szeroką pomoc nie stać, nie tyle materialnie, co politycznie. Wiadomi, że wojny
tej wygrać, przynajmniej w kształcie zdefiniowanym przez Załenskiego, wygrać
się nie da. Im dłużej będzie ona trwać, tym boleśniejsze skutki przyniesie dla
całej wspierającej Ukrainę koalicji. Jednak rozpoczęcie rozmów pokojowych
oznacza polityczną śmierć Załenskiego i jego ludzi, a do tego oni, dopóki mogą,
nie dopuszczą, nie zważając na cenę jaką przyjdzie zapłacić, oczywiście nie im.
Każdą propozycję rozmów można zaszczekać, każdego ją artykułującego zhejtować,
tylko to niczego nie zmieni. Jasnym sygnałem zmiany polityki jest traktowanie
prezydenta Ukrainy przez zachód. Z przyjmowanego z honorami, przemawiającego do najszacowniejszych gremiów męża stanu zamieniono go na roszczeniowego
krzykacza, którego nikt nie chce gościć u siebie i się osobiście z nim spotykać.
Przypadek to?
Czy należy się obawiać Putina, a raczej Rosji i jej agresywnej polityki? Zdecydowanie tak.
Czy należy wzmacniać siły zbrojne i gospodarkę państw NATO jako czynniki odstraszające Moskwę? Zdecydowanie tak.
Czy należy wspierać Ukrainę w jej walce z najeźdźcą? Jak najbardziej.
Czy konieczne przy tym jest wspieranie coraz mniej demokratycznego i przewidywalnego układu władzy w Kijowie? Niekoniecznie.
I zachód ma tego coraz większą świadomość.
Top
3 numeru:
1. Stacja lotnicza US Coast Guard Cape Cod. Krótki materiał z wizyty Autorów we wspomnianej w tytule bazie stanowi okazję nie tylko do przybliżenia działalności samej bazy oraz użytkowanego w niej sprzętu lotniczego, ale także całej formacji. Jaj podstawowym wyposażeniem są samoloty HC-144 Ocean Sentry oraz śmigłowce MH-60T Jayhawk. Oba typy stanowią wersje popularnych maszyn wojskowych przystosowane do specyficznych zadań formacji. Opis ich wyposażenia stanowi jedną z ciekawszych części tekstu, który zilustrowano fajnymi zdjęciami. Uzupełnieniem materiału jest drugi artykuł Śmigłowcowe dylematy US Coast Guard, w którym Marcin Strembski opisuje bieżące i zamierzone działania związane z planowanym wycofaniem leciwych już MH-65 Dolphin oraz modernizacją też nie najmłodszych Jayhawków. Szkoda jedynie, że nie podano, czy nowe kadłuby modernizowanych śmigłowców MH-60 nie powstały w Mielcu.
2.
Lotnicze pociski skrzydlate rodziny
Ch-59. Doniesienia z wojny rosyjsko-ukraińskiej pełne są oznaczeń różnego
rodzaju sprzętu wojskowego, w tym samolotów i ich uzbrojenia. O ile o
samolotach napisano już prawie wszystko, to wśród pocisków powietrze
ziemia/morze są typy mniej znane. Do nich z pewnością zalicza się Ch-59,
którego historię i dzień dzisiejszy opisuje Tomasz Kwasek. Tekst i zdjęcia w
dobrej jakości i ilości optymalnej dla magazynu, jak i jego czytelników.
3. Wojna powietrzna nad Ukrainą. Luty
2024 r. Działania
rosyjskiego lotnictwa, zwłaszcza z wykorzystaniem bomb kierowanych coraz
skuteczniej rozmiękczają ukraińską obronę, podobnie jak wiosenne słońce
rozmiękcza stepową zmarzlinę w błoto. Przemyślana taktyka ciągłych,
umiarkowanie intensywnych ataków na cele wewnątrz Ukrainy zatrzymuje większość
zaawansowanych środków przeciwlotniczych z dala od linii frontu, gdzie samoloty
taktyczne z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach coraz liczniej i coraz
skuteczniej wykorzystują bomby kierowane, wobec których Ukraińcy są praktycznie
bezbronni. Z drugiej strony, wobec wielokrotnej przewagi agresora w sprzęcie i ludziach, bardzo nieliczne lotnictwo ukraińskie wykazuje coraz mniejszą
aktywność i skuteczność. Inaczej sprawa się ma z bezzałogowymi statkami
powietrznymi, których całą gamę z różną, zwykle niemałą skutecznością,
wykorzystują obie strony. Jak co miesiąc artykuł przynosi wiele ciekawych
informacji i danych statystycznych o działaniach lotnictwa. Oczywiście jak to
jest praktykowane na wojnie, dane te są w znacznej mierze elementem tejże wojny,
dlatego należy je traktować ze stosownym dystansem, szukając raczej trendów niż
analizując poszczególne zdarzenia.
Czy należy się obawiać Putina, a raczej Rosji i jej agresywnej polityki? Zdecydowanie tak.
Czy należy wzmacniać siły zbrojne i gospodarkę państw NATO jako czynniki odstraszające Moskwę? Zdecydowanie tak.
Czy należy wspierać Ukrainę w jej walce z najeźdźcą? Jak najbardziej.
Czy konieczne przy tym jest wspieranie coraz mniej demokratycznego i przewidywalnego układu władzy w Kijowie? Niekoniecznie.
I zachód ma tego coraz większą świadomość.
1. Stacja lotnicza US Coast Guard Cape Cod. Krótki materiał z wizyty Autorów we wspomnianej w tytule bazie stanowi okazję nie tylko do przybliżenia działalności samej bazy oraz użytkowanego w niej sprzętu lotniczego, ale także całej formacji. Jaj podstawowym wyposażeniem są samoloty HC-144 Ocean Sentry oraz śmigłowce MH-60T Jayhawk. Oba typy stanowią wersje popularnych maszyn wojskowych przystosowane do specyficznych zadań formacji. Opis ich wyposażenia stanowi jedną z ciekawszych części tekstu, który zilustrowano fajnymi zdjęciami. Uzupełnieniem materiału jest drugi artykuł Śmigłowcowe dylematy US Coast Guard, w którym Marcin Strembski opisuje bieżące i zamierzone działania związane z planowanym wycofaniem leciwych już MH-65 Dolphin oraz modernizacją też nie najmłodszych Jayhawków. Szkoda jedynie, że nie podano, czy nowe kadłuby modernizowanych śmigłowców MH-60 nie powstały w Mielcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz