sobota, 16 kwietnia 2022

Skrzydlata Polska 4/22 – wojna? Jaka wojna?

W marcowym numerze Skrzydlatej Polski pojawił się artykuł T. Hypkiego opisujący pierwsze trzy dni agresji Rosji na Ukrainę. Jakość i sensowność tego materiału poddałem krytyce poprzednio. Co ciekawe tekst kończyło stwierdzenie „Wiele wskazuje na to, że w ciągu pierwszych trzech dni walk ukraińskie lotnictwo wojskowe zostało prawie całkowicie unieszkodliwione. Nie funkcjonuje też ukraińska obrona powietrzna poza przenośnymi zestawami przeciwlotniczymi”. Czas pokazał, że nie tylko Ukraińcy dalej dzielnie się bronią, także w powietrzu, lecz cały rosyjski „misterny plan wziął w p…”. Czy tylko rosyjski plan? Tak się zastanawiam, co kierowało redakcją SP, że w kolejnym numerze, gdy dostępnych jest znacznie więcej, często w pełni potwierdzonych informacji o działaniach i stratach obu stron, o militarnej stronie tych tak ważnych zdarzeń rozgrywających się u naszych granic nie napisano nic, ani zdania. Zamiast tego w komentarzu redakcyjnym znajdziemy kilka ciekawych, charakterystycznych dla poglądów T. Hypkiego stwierdzeń, z którymi trudno się zgodzić. Jakże naiwnym i nieobeznanym z historią powojennego świata trzeba być, aby napisać, że „najpierw prezydent największego w świecie imperium rozpoczął nowe podziały polityczne i gospodarcze” – chodzi tu o Donalda Trumpa. Jakby podziały te, w tym wspomniane pomiędzy USA i Iranem czy Chinami nie istniały od dekad, a wywołał je dopiero Donald Trump. Dalej mamy pandemię, jako spełnienie przepowiedni futurystów i „najazdy uchodźców”, które doprowadziły do tego, że rządzący Polską, bo przecież nie Państwo Polskie, postanowili zbudować mur oddzielający nas od wschodnich sąsiadów. I znowu redaktor nie chce zauważyć, że sąsiedzi ci mieli, co teraz nie budzi żadnych wątpliwości, względem nas wrogie zamiary, a budowany mur nie jest pierwszym w Europie, o innych stronach świata nie wspominając. Najlepsze jednak jest stwierdzenie, że w czasie pandemii „tak jak dawniej ludzi z innych kontynentów i innych cywilizacji można było zobaczyć jedynie w telewizji lub – to nowa możliwość,
ale niewiele w tym zakresie zmieniająca – w Internecie”. Trzeba mieć tupet, aby pisać o globalizacji i w tym samym tekście wykazywać się takim zacofaniem i niezrozumieniem współczesnego świata i współczesnych kanałów komunikacji.
 
Tradycyjny, bo jakżeby inaczej, TOP5 magazynu:
1. Zamknięta przestrzeń. Jedyny w numerze artykuł nawiązujący do sytuacji po rosyjskiej napaści na Ukrainę. W artykule tym Piotr Dudek w sposób jasny i zrozumiały przedstawia meandry prawne związane z zamknięciem przestrzeni powietrznej wielu państw dla samolotów rosyjskich, osadzając je w prawie lotniczym. Przedstawia także analizę skutków tych restrykcji dla przewoźników lotniczych obu stron konfliktu, światowego przemysłu lotniczego, firm leasingowych i wielu innych podmiotów. Przez ostatni miesiąc sprawy związane z rosyjskim napadem na Ukrainę zaszły tak daleko, że powrót do stanu sprzed 24 lutego jest praktycznie niemożliwy, przez co gruntownie przemeblowany zostanie cały współczesny świat, także lotnictwo.
2. Nowe zadania dla Belugi ST. Sytuacja lotniczych przewozów ładunków wielkogabarytowych i ekstremalnie ciężkich uległa ostatnimi czasy diametralnej zmianie. Po rosyjskiej napaści na Ukrainę jedyne liczące się w lidze super heavy samoloty An-124 zostały zniszczone lub zamknięto dla nich niebo nad państwami Zachodu. Bez wsparcia technicznego kilka ukraińskich Rusłanów ocalałych z wojennej pożogi też pewnie szybko postawionych zostanie na kołki. Z podobnych względów bardzo skurczy się dostępna flota komercyjnych Iłów-76, mniejszych, lżejszych i nielicznych, ale praktycznie jedynych dostępnych. Potem długo, długo nic. Rozwój wypadków na świecie sprawił, że uwolnienie przez Airbusa, samolotów A-300-600ST czyli Belug-ST, coraz mniej potrzebnych do zadań własnych, wydaje się idealnie trafiać w zapotrzebowanie rynku. No może nie idealnie, gdyż Belugi posiadają olbrzymią pojemność natomiast z udźwigiem jest już znacznie słabiej – tylko 40 ton. Nawet nowsza, zbudowana na bazie A330 Beluga XL zabiera jedynie 50 t. Okoliczności wprowadzenia Belug ST na rynek usług komercyjnych oraz pierwszego tego typu lotu, notabene z międzylądowaniem w Warszawie, opisuje Bartosz Głowacki. Co prawda myli w jednym miejscu dowcip z anegdotą, a podając przykład możliwości transportowych Belugi powołuje się na dawno już nie produkowanego A340, to artykuł warty jest bliższego się z nim zapoznania.
3 Magyar Legiero w XXI wieku. Lotnictwo Wojskowe Węgier, jak i samo państwo, nie jest zbyt duże, skrojone jest na miarę potrzeb i możliwości. Przez ostatnie dekady intensywnie modernizowane ma na swym wyposażeniu głównie maszyny nowoczesne, a pozostałości radzieckiego pochodzenia szybko odchodzą do lamusa. Od samego początku Węgry wybrały odmienną niż Polska drogę wyposażania lotnictwa, opierając się na produktach europejskiego przemysłu obronnego starając się wpisać w jego struktury kooperacyjne i organizacyjne. Ocena, która z dróg jest lepsza, choć kusi, nie ma najmniejszego sensu. Pomimo, że uważamy/jesteśmy uważani za bratanków, wielkość i położenie obu państw, uwarunkowania geopolityczne, historia i dzień dzisiejszy sprawiają, że potrzebujemy odmiennych zdolności obronnych oraz posadowienia w środowisku sojuszniczym. Warto jednak poznać czym dysponują i jak się zmieniają siły powietrzne bratanków. Jedyne uchybienie w tekście to rozjechania dat. Śmigłowce H145 zostały dostarczone do końca 2021 roku, tak mówi podpis pod zdjęciem na str. 31. Tekst na str. 30 mówi zaś, że „dostawy wszystkich maja się zakończyć w bieżącym roku”.
4. CSA walczą o przetrwanie. Dla większości narodowych przewoźników z byłego bloku wschodniego przemiany ustrojowe końca XX wieku okazały się zabójcze. Malev, Balkan, JAT, Interflug, kto je jeszcze pamięta? Kto miał okazję lecieć ich samolotami? Podobnie swoich dni dożywają czeskie CSA. O ostatnich latach ich agonii i próbach ratowania linii, a raczej samej marki, jak zwykle ciekawie, pisze Marcin Sigmund. Gdyby jeszcze na stronie 39 nie zjadł słowa wycofane.
5. Bielik w Muzeum Lotnictwa Polskiego. W lutym br. na eksponowanym miejscu w hali głównej krakowskiego muzeum pojawił się ciekawy eksponat, samolot EM-10 Bielik. Ze względu na swoją konstrukcję i historię na miejsce to z pewnością zasługuje, jako ciekawy epizod w historii polskiego lotnictwa. Epizod, ciekawostka, demonstrator technologii – nic więcej. Pomimo twierdzeń twórców Bielika i wielu im życzliwych osób, od samego początku maszyna była jedynie ciekawym eksperymentem, bez realnych szans na zaistnienie w szkolnictwie wojskowym, czy to w Polsce, czy gdziekolwiek indziej. To maleństwo po prostu nie miało szans pomieścić i unieść podstawowego wyposażenia, jakiego dla samolotów szkolnych, o szkolno treningowych nawet nie wspominając, wymaga wojsko. Jeżeli spojrzymy na obecnie użytkowane czy projektowane maszyny, to są one dużo większe. Od kryterium kosztowego ważniejsza jest efektywność wyrażana stosunkiem koszt/efekt, a tu perspektywy były proporcjonalne do masy użytkowej. O długości drogi tuczenia prototypów w celu spełnienia wysokich wojskowych wymogów w kwestiach bezpieczeństwa, systemie ratowania pilotów, wyposażenia awionicznego, systemu symulacji walki powietrznej itp. nawet nie wspominając.
Powstał bardzo ładny, lecz nikomu nie potrzebny samolocik, który na pewno dostarczył wielu doświadczeń i satysfakcji swoim twórcom. Nawet gdyby konstrukcja była w stanie spełnić wszystkie potencjalne wymagania, bez wsparcia, a właściwie przejęcia przez któregoś z wiodących producentów samolotów wojskowych, jej szanse rynkowe byłyby znikome. Chyba, że niesieni narodowa duma opracowalibyśmy kolejny statek powietrzny tylko dla naszych sił zbrojnych, co robiliśmy już wielokrotnie. Choć często z sukcesami technicznymi, to prawie zawsze z ekonomiczną klapą. Przy okazji warto spojrzeć na okładkę numeru, gdzie widnieje też polski nowoczesny samolot Flaris LAR01. Samolot wydaje się być skazanym na sukces. I cóż z tego, że wydaje się być.


Powiązane wpisy:

Skrzydlata Polska – magazyn sprzeczności

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz