sobota, 19 kwietnia 2025

ORBIS w Locie – wspomnienia z 50 lat pracy w PLL LOT

Opisane w książce historie z życia Autora pokazują w jaki sposób zmieniało się lotnictwo pasażerskie oraz nasz narodowy przewoźnik PLL LOT na przestrzeni powojennego półwiecza. W tym czasie samoloty pasażerskie przeszły niesamowitą ścieżkę rozwoju, od śmigła po silnik turboodrzutowy. Od kilkunastu do kilkuset pasażerów. Od zasięgu co najwyżej do sąsiednich państw do międzykontynentalnego. Od nawigacji wzrokowej i busoli po nowoczesne, skomputeryzowane systemy nawigacyjne. Najmniej w tym wszystkim zmienił się człowiek, choć wraz z rozwojem techniki lotniczej musiał wzbogacać swoją wiedzę, nabywać nowych umiejętności, zmieniać swą mentalność. A wszystko to w trakcie jednego pokolenia pilotów.
Powojenna edukacja lotnicza w warszawskim Liceum Mechaniczno-lotniczym i szkolenie szybowcowe kierują ścieżkę zawodową młodego Sławomira Michalskiego w skład personelu naziemnego PLL LOT. W tym czasie przeszkala się we Wrocławiu na samoloty, by wkrótce przejść szkolenie i zostać pilotem LOTu. Najpierw lata na C-47 (Li-2), samolotach z bardzo skromnym wyposażeniem pilotażowo-nawigacyjnym, gdzie nawet w trudnych warunkach atmosferycznych lata się raczej „po meblach” czyli z nawigacją wzrokową niż według prymitywnego oprzyrządowania nawigacyjnego. Od roku 1958 przesiada się na Iły, kolejno: 14, 18 i 62. Z tymi samolotami wiąże się na większość kariery pilota liniowego. Każdy kolejny model posiada lepszy napęd (tłokowy, turbośmigłowy, turboodrzutowy), lepsze osiągi (szybkość, zasięg, pułap) oraz coraz doskonalsze wyposażenie nawigacyjne. Proporcjonalnie do możliwości maszyn trasy stają się coraz dłuższe, lotniska coraz bardziej egzotyczne, a czas oczekiwania na następny lot na odległych lotniskach spędzany coraz ciekawiej.
W książce jest wiele opisów interesujących lotów, poczynając do tych do stolic europejskich na samolotach tłokowych. Turbośmigłowe Iły, poza regularnymi lotami pasażerskimi przyniosły ciekawe chartery głównie na Bliski, a czasem na Daleki Wschód. Często wożono też cargo, w tym żywe zwierzęta. Najciekawszą częścią wspomnień Sławomira Michalskiego jest okres latania Iłem-62. Lata siedemdziesiąte to okres gierkowskiego otwarcia na świat, co skutkuje nie tylko regularnymi połączeniami do USA i Kanady, ale też licznymi charterami. Najciekawsze związane były z wymianą załóg statków rybackich łowiących na odległych akwenach, głównie Pacyfiku. Ze względu na ograniczenia czasu pracy załóg, tak długie loty wymagały wymiany załóg, które zwykle na kolejny lot czekały kilka dni na lotniskach etapowych, najczęściej w atrakcyjnych, niedostępnych dla przeciętnego Kowalskiego miejscach. Ciekawsze od opisu tych miejsc są wspomnienia związane z Iłem-62, samolotem o zbyt małym zasięgu, by swobodnie przelecieć z Polski przez Atlantyk. Maszynie solidnej, choć czasem trapionej przez różne niedomagania. Największa wadą była bardzo niska masa do lądowania, z masą paliwa poniżej 10 ton, co w wielu sytuacjach awaryjnych bardzo komplikowało działania załóg. Bardzo ciekawe jest wspomnienie z pierwszego lotu samolotu LOTu trasą okołobiegunową. Lot nad bezludną, mroźną pustynią, przez bardzo trudny nawigacyjnie obszar, gdzie przez pewien okres każdy kierunek to kierunek południowy, stanowi jeden z najciekawszych fragmentów książki. Autor wspomina też o przebazowaniach przez Atlantyk samolotów z jedynie trzema sprawnymi silnikami. Czwarty z zaślepionym wlotem stanowił co najwyżej balast. W tak niebezpiecznych lotach brała udział jedynie załoga lotnicza. Ten mrożący krew w żyłach proceder wydaje się wskazywać pośrednio przyczyny dwóch katastrof LOTowskich Iłów-62 oraz źródła „bohaterstwa” kapitana Wrony. Związek z nim jest tym większy, że pod koniec lotniczej kariery Autor przeszkolił się na nowe, bardzo wówczas nowoczesne samoloty Boeing 767, takie na jakim swojego wyczynu dokonał kpt. Wrona. Latanie na tych maszynach było już prawdziwym luksusem.
Jak w większości wspomnień pilotów z okresu siermiężnego socjalizmu autorzy mniej lub bardziej skupiają się na opisie miejsc, które odwiedzili przy okazji lotów w egzotyczne strony świata i tego co tam zobaczyli. Dobrze jest, gdy uzupełnione to jest o opisy najciekawszych lotów. Czasem jednak tego brakuje, a książka zamienia się, w mniejszym lub większym stopniu, w barwny folder turystyczny. W przypadku 50 lat pod znakiem Żurawia autor niebezpiecznie zbliża się do granicy turystycznego folderu, choć na szczęście jej nie przekracza.
Jak zwykle u ludzi tamtego pokolenia, język którym się posługują jest poprawny i zrozumiały, a opisy zdarzeń jasne, podane w sposób łatwy do wyobrażenia sobie sytuacji i miejsc. Czyta się naprawdę dobrze.

50 lat pod znakiem Żurawia. Od Li-2 do Boeinga 767
Sławomir Michalski
Wydawnictwo Piotr
2003 (?)
208 stron w miękkiej oprawie
Wkładka z licznymi zdjęciami, głównie barwnymi

Powiązane wpisy:

To co w pamięci zostało, a było tego niemało
Wójtowicz – pilot wielozadaniowy
Partyzantka na lotowskich szlakach
Ile startów tyle lądowań - wspomnienia pilota iłów
Dakota w Aeroplanie
Samoloty Pasażerskie Świata t.3 _ zmierzyć się z legendą Dakoty
Ił-14 – lepsza kiła niż skok z Iła
Ił-18 - długowieczna wszechstronność
Ił-62 – samolot, który przybliżył Amerykę
Boeing 767 - przełom w komunikacji międzykontynentalnej
Samolot wielozadaniowy Lisunow Li-2 - książka niedopracowana



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz